Autorska gra Role Play
Jednym z pojmanych był nieumarły z mieczem, który groził Veranowi... Sedział obok związany i mówił:
-Wiedziałem, ze ten człowiek sprowadzi na nas problemy.... Czułem to! Trzeba było go zabić zanim to się stało! Gdyby nie on, już byśmy byli w drodze do Salecii!
Offline
-NIE! Zaatakowali nas dlatego, ze postanowiłeś uciąć sobie pogawędkę z naszym człowieczkiem! Gdybyś tego nie zrobił, bylibyśmy koło Torilan i...-wtedy, nieumarłego przebiła strzała. Rozpadł się na kawałki...
Dowódca, który jechał obok elfa łucznika, który zadał cios, powiedział:
-Dużo lepiej się go teraz słucha...
Offline
-Niewolnictwo jest nielegalne w Elfim Królestwie, ignorancki człowieku... Nie byłoby z niego pożytku, poza tym, cuchnie jak zwłoki, którymi jest...-potem, spojrzał na Marksona i powiedział:
-A Ciebie chyba zaczynam lubić....-dowódca wysunął się naprzód... Nagle lasy zaczęły wyglądać fantazyjnie, jak z bajki... Drzewa w bujnymi koronami i świecącymi jak bursztyn pod słońcem pniami... Wydawało Wam się, że lasy śpiewają tysiącem elfich głosów piękną pieść...
Offline
-Nie przyzwyczajaj się do mnie elfie. Kiedy dotrzemy do miasta wrzucisz mnie do więzienia i tyle. A ty przyjacielu tak samo. Będziesz pewnie siedział w więzieniu i robił za worek do bicia o ile elfickie więzienia się nie zmieniły.
Offline
Wkrótce zza lasów wyłonił się dla Was piękny obraz... Wzgórze, wokół którego wiła się ścieżka... Wokół masywu był wysoki, biały mur... Na samym szczycie domki z drewna, na zboczu wielki pałac w złocie i brązach, z wieloma wysokimi wieżami... Na samym zboczu stało wielkie, paruset metrowe drzewo... Tiris Tala...
Offline
Dojechaliście do bramy. Wyboje na grząskiej, błotnistej drodze skończyły się wraz z jej przekroczeniem. Sama konstrukcja była piękna i misternie wykonana, z mnóstwem zdobień i wykończeń, w kolorach złota, brązu i zieleni. Wjechaliście na plac długą ulicą, na której stały elfickie domy. Wyglądały tak, jak można je sobie wyobrazić. Na placu stało mnóstwo strażników, jeden był bogato ubrany...
Offline