Autorska gra Role Play
Veran potarł policzek. Bolało. Dobrze padło na skórę, a do tego elf miał skórzaną rękawicę. Wyprowadzili jeńców z wozu. Wszyscy w rzędzie stanęli przez szlachetnym elfem. Widać było jego wiek. Zaczął mówić:
-Witajcie, marne pchły. Jestem Aerion, Najwyższy Generał Złotej Straży, a nie jakiś przywódca Straży Miejskiej-
popatrzył na człowieka. Zaczął mówić znów:
-Zapewne zastanawiacie się, co z Wami zrobimy? Tego jeszcze nie wiemy. Póki co, zaprowadzimy Was do lochu, tam posiedzicie i ochłoniecie po Waszych wojennych wyczynach...-Generał odszedł, Was powoli zabierali do lochów...
Offline
-Niech zgadnę nawet nie mają ambasad innych ras," Póki co, zaprowadzimy Was do lochu, tam posiedzicie i ochłoniecie po Waszych wojennych wyczynach" z kimś nas pomylił zapewne. Veran rozglądał się na boki wyczuwał coś złego w powietrzu
Offline
-Pewnie zawiśniemy przed publiką.
Markson dostrzegł strażnika z kluczem. Nikt go nie widział. To była idealna okazja, aby spróbować go ukraść.
Ostatnio edytowany przez Dasowski (2014-04-22 12:46:21)
Offline
Odprowadzili Was szybko w stronę lochów. Elf, który spoliczkował Verana szedł za nim. Za Marksonem szedł inny gwardzista. Obydwaj mieli miecze przy pasach i ciężkie pancerze na sobie. Mogliście spróbować zaatakować, kiedy wejdziecie w ciemną uliczkę. Właśnie mieliście przejść skrótem idacym przez opuszczone domostwo. Mieliście ręce związane z tyłu, jeden ruch, a byłyby przecięte o miecze...
Offline
Veranowi jednak w porę udało się przeciąć więzy, zanim elf wyciągnął miecz. Nie uniknął jednak uderzenia. Upadł na ziemię z krwawiącą skronią. Marksonowi poszło znacznie lepiej. Przez ten czas, rozciął więzy, wziął miecz i poderżnął elfowi gardło. Chwycił go i przyłożył elfowi do gardła. Elf zrobił to samo wobec leżącego Verana. Życie Verana wisiało na włosku, i tylko Markson mógł go ocalić...
Offline